Zapierające dech w piersiach widoki, intrygujące historie, wspaniałe lokalne smaki. Każdy z nas ma choć jedno takie miejsce na świecie, które go zachwyciło, które sprawiło, że wspomnienie o nim jest ciągle żywe. Takie miejsce, do którego chciałoby się wrócić, już – natychmiast. Wśród wielu miejsc, które udało mi się odwiedzić, oczywiście w większości dzięki pracy zawodowej, są takie, o których nie ma co opowiadać, bo mojego serca totalnie nie skradły, ale są też takie, o których mogłabym opowiadać i opowiadać. Z tej wewnętrznej potrzeby zrodziła się myśl, podzielenia się tymi miejscami, historiami, które, kto wie może i Was zachęcą, aby je odwiedzić.
Za każdym razem, kiedy udawałam się gdzieś w podróż, najczęściej wcześniej zaplanowaną trasą, którą wybrali turyści, miałam cichą nadzieją, że gdzieś na trasie trafi się coś nowego, coś czego jeszcze nie znam, miejsce, w którym będę pierwszy raz. I tak jakoś zawsze to ciche marzenie się spełniało ? albo w ciekawym miejscu był hotel, albo jakieś nieprzewidziane historie powodowały, że wraz z turystami poznawaliśmy to, co było na turystycznym marginesie. Wiele jest takich historii, które może kiedyś uda mi się opowiedzieć. Ale do sedna. Wspomniałam o tych urokliwych i ciekawych miejscowościach, do których chciałabym wrócić i które chciałabym polecić, jako obowiązkowy punkt turystyczny. Trudno mi jest się zdecydować, o którym miejscu na początek napisać, więc niech zdecyduje los?. Alberobello!
Region Apulii zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Nie tylko ze wzglądu na swoją atrakcyjność czy też dawne przygody z pracą przy pomidorach, ale przede wszystkim ze względu na swoją unikatowość. Wspaniałe gaje oliwne, pagórkowate równiny, piaszczyste plaże, majestatyczne klify. A nad wszystkim góruje uprawa winorośli, tytoniu, oliwek i lnu. Od zawsze miałam wrażenie, że ta część Italii zawieszona jest gdzieś pomiędzy przyrodą, historią, tradycją i smakiem. I to stanowi o jej wyjątkowości. Apulia może również pochwalić się wspaniałymi miastami takimi jak Lecce, Polignano a Mare, Bari czy Vieste. Ale wśród nich jest wyjątkowa perełka, która skradła moje serce od pierwszego wejrzenia ? Alberobello.
Dokładnie pamiętam pierwsze spotkanie z tym miasteczkiem. To było coś w stylu ? ?mamy trochę czasu, to może odwiedźmy Alberobello. Jest przecież na trasie.? Na trasie jest, ale? Zawsze powtarzano mi, że w pracy pilota wycieczek nie wolno się poddawać i wszystkie wyzwania należy brać za rogi. No cóż ? niech się stanie. Na początek trochę stresu ? bo gdzie parking dla autokarów, gdzie toalety dla turystów, gdzie to centrum miasteczka. O matko. Cóż trzeba sobie radzić. Dziś z perspektywy czasu stwierdzam, że nie było to żadne trudne wyzwanie, a wręcz ciekawe i wdzięczne. O samym miasteczku Alberobello wiedziałam sporo z przewodników, opowieści przyjaciół mieszkających w Italii, z internetu. I choć wcześniej widziałam na zdjęciach te unikatowe domki trulli, bo przecież z nich słynie Alberobello, to możliwość zobaczenia ich w rzeczywistości stała się dla mnie prawdziwą gratką. Ale po kolei.
Zamykamy oczy… i wyobrażamy sobie małe miasteczko z prawie 1500 dziwnymi domkami, które zbudowane są na planie koła, ze stożkowym dachem, o bialutkiej elewacji z niewielkimi okienkami przyozdobionymi donicami kwiatów. Pięknie prawda ?. To trulli. Całości wspaniałości tego miejsca dodają również wąskie, wijące się uliczki i lokalne smaki. Alberobello. Sama nazwa miasteczka pochodzi ze zlepka słów albero ? drzewo i bellum ? wojna, i związana jest z dawną działalnością mieszkańców, którzy wytwarzali dla swojego władcy broń z drewna pochodzącego z okolicznych lasów. Dziś miasteczko jest dość sporej wielkości. Zamieszkuje je ok. 11 tyś mieszkańców ? większość z nich w nowym budownictwie na obrzeżach starego Alberobello, ale są tez tacy, którzy po dzień dzisiejszy zamieszkują trulli. Osobiście im zazdroszczę. Te słynne malutkie domeczki nie są już obecnie budowane, a te które stoją muszą być pieczołowicie zadbane, gdyż znajdują się pod patronatem UNESCO.
Trulli, majestatyczne malutkie domki są osobliwością Alberobello. Jak liczne przekazy głoszą, miały być budowane po to, aby nie płacić podatków. Pierwotnie wcale nie miały one służyć ludziom, a zwierzętom za schronienie i jako przechowalnia dla narzędzi. Dopiero w XVII w., gdy Królestwo Neapolu, nałożyło na mieszkańców ogromne podatki, hrabia tutejszego terenu Giangirolamo II Acquaviva d?Aragona nakazał mieszkańcom zamieszkanie w trullach. Domy te budowane były bez zaprawy murarskiej, dlatego też z łatwością można było je rozebrać i odbudować w krótkim czasie. Taki dom uznawany był za niewykończony, a co za tym idzie nie podlegał opodatkowaniu ?. Sprytne ? prawda?
Do budowy domków wykorzystywano lokalny wapień, a ich kształt podyktowany był koniecznością pokrycia samonośnym dachem o stożkowym kształcie. Dach składał się z kamiennych kręgów, naciskających na siebie z duża siłą, tak aby nic się nie przesuwało. Pierwsze trulli nie miały ani okien ani kominów, co sprawiało, że latem było w nich przyjemnie chłodno, a zimą ? ciepło. Z czasem stożkowe dachy otrzymały tajemnicze symbole, malowane wapnem, mające odpędzić zło, a zapewnić dostatek. Wraz ze wzrostem dobrobytu mieszkańców, zmieniały się też trulli. Budowano większe domki, składające się z kilku pomieszczeń, każdy z własnym dachem, z oknami i kominami. Dachy były wyposażone w specjalne kanały, które odprowadzały wodę do podziemnych zbiorników, którą potem można było wykorzystać do własnych celów. Wnętrze takiego trulli zawierało wszystko co potrzebne. Kuchnię z paleniskiem, sypialnię, a wszystko w stylu skromnych komnat z łukowatymi otworami drzwiowymi. Mistrzostwo.
Kiedy już dotrzemy do Alberobello, koniecznie trzeba udać się na wspaniały spacer. Pierwsze kroki należy skierować na Rione Monti. Centrum miasteczka z podłużnym placem, licznymi restauracjami i kafeteriami, nie zwiastuje w pełnej okazałości widoków, które czekają za rogiem. Na południe od placu Largo Martellotta znajduje się dzielnica Rione Monti (zone trulli), a tu jeden przy drugim stoją wspaniałe domeczki. Jedne zamieszkałe, inne przeznaczone na sklepiki, knajpki a nawet hotele. A wszystkie wspaniale i bajecznie udekorowane. Krajobraz i atmosfera za każdym razem sprzyja, aby oddać się spokojnemu spacerowi wśród domków, pokontemplować je i sfotografować. Jedną z głównych ulic w Rione Monti jest via Monte Pertica ? moja ulubiona uliczka. Na jej końcu znajduje się Kościół św. Antoniego z lat 20 tych XX w., który swoim stylem nawiązuje do trulli. Warto go również odwiedzić i popodziwiać tę wspaniałą lokalną architekturę.
Po drugiej stronie placu Largo Martellotta, w kierunku północnym jest swoistego rodzaju azyl od zgiełku tłumu turystów. Spokojna dzielnica Riore Aia Piccola, daje możliwość spokojnego spaceru po miasteczku i odwiedzenia innych trulli. Jest ich tu zdecydowanie mniej, ale jakby nie było, odsłaniają oblicze starego Alberobello. Miejsce również koniecznie trzeba odwiedzić.
Spacer po miasteczku jest interesujący i malowniczy zarazem. Raz odwiedzone trulli zostają w pamięci na zawsze. Po spacerze warto skosztować tutejszych wyrobów: pysznego wina, limoncello z chilli, caffe al peperoncino, lodów w kształcie trulli. No i oczywiście kolorowe, malutkie sklepiki przyciągają aby kupić choć małą pamiątkę z Alberobello ? czy miniaturę trulli, czy haftowaną ściereczkę czy mały szklany domek w stylu trulli z magicznym napojem. Ja swój mam do dziś z pierwszej wyprawy.
Alberobello, niekwestionowana turystyczna perełka Apulii. Jeśli tylko udamy się w tamtejszy region, to miasteczka truli nie powinno zabraknąć w naszym turystycznym planie. Piękne, malownicze i atmosferyczne miejsce zostaje w pamięci na zawsze. Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu zabiorę tam swoich Turystów. Oby jak najszybciej.
Agnieszka